Biegłem szybko przez las. To dobrze robi na kondycję. Zobaczyłem przed sobą powalone drzewo. Zmarszczyłem brwi i bez trudu je przeskoczyłem. Dalej był strumień. Też go bez trudu przeskoczyłem. Dzień był upalny. Pociłem się jak szara mysz, ale przynajmniej będę wysportowany. Biegł bym tak dalej, ale coś we mnie wleciało. Szybko się podniosłem i ze złością krzyknąłem.
- Uważaj jak latasz!
Powiedziałem i spojrzałem na białego pegaza który leżał na ziemi.
- Przepraszam...
Powiedział cicho kobiecym głosem. Nie obchodziło mnie to.
- Ta przepraszaj sobie ile wlezie!
( Bella? )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz